Stan Nowy Jork posiada spora czesc pasa nabrzeza w Williamsburgu, na Brooklinie. Co powinno zostac zbudowane na tym terenie: fabryka przetwarzajaca smieci, czy tez park? Co tak naprawde jest potrzebne dzielnicy Williamsburg?
Gubernator Nowego Jorku, biurokraci z Alabamy, oraz kapitalisci z USA WASTE uwazaja, iz zbudowanie fabryki na Kent Avenue stworzy nowe miejsca pracy i podziala stymulujaco na lokalna ekonomie. Bez watpienia maja racje. Jednak przeciwnicy tego planu uwazaja, ze plany te sa kr—tkowzroczne.
Uwazaja, iz Williamsburg na dluzsza mete potrzebuje zieleni. Dzieci Williamsburga potrzebuja park—w aby sie w nich bawic i wychowywac, dlatego, ze i tak juz w okolicy jest zbyt wiele smietnik—w i zbyt malo zieleni. Nawet rodzice, kt—rym na pewno bardziej potrzebna jest robota a nie parki, zauwazaja potrzebe stworzenia zielonej przestrzeni.
Zaraz, zaraz!
Fabryka przetwarzajaca smieci bylaby bez watpienia dobra jedynie dla polityk—w, biurokrat—w i kapitalist—w kt—rzy by na niej zarabiali, a park bylby dobry dla dzieci tych ludzi kt—rych byloby stac na to aby nadal mieszkac w Williamsburgu, po wybudowaniu tam parku. Co do jednego ,,zieloni'' nie powinni miec zadnych watpliwosci: jesli powstanie na Kent Avenue park, czynsze w okolicy gwaltownie skocza w g—re, tak jak na calym Manhattanie, a zwlaszcza w takich tradycyjnie robotniczych dzielnicach jak SoHo, TriBeCa i Lower East Side. Niezamozni robotnicy zostana zmuszeni do wyniesienia sie ze swoich dom—w, aby zrobic miejsce dla nowych budynk—w i parking—w. Wszystkie starsze budynki ( a nie wszystkie przeciez zostaly opuszczone ) beda poddane rozbi—rce, a w ich miejsce zostana zbudowane nowe, tylko z tego powodu, ze ich wlasciciele chca obejsc przepisy o ograniczeniach czynsz—w. W ,,modnym'' Williamsburgu beda mogli zyc tylko przedstawiciele sredniej i wyzszych klas, w wiekszosci biali, sklonni popierac uzywanie policji i systemu wieziennego do represjonowania biednych. Williamsburg byl tradycyjnie przemyslowa czescia miasta, pelniac role smietnika dla przemyslu ciezkiego i innych zaklad—w kt—rych burzuazja i rzad nie chcieli miec na Manhattanie. Dlatego tez, Williamsburg od dawna byl miejscem gdzie biedni robotnicy mogli znalezc tanie mieszkania, wlasnie dlatego, ze burzuazja nie chciala mieszkac w brudzie, kt—ry sama wytwarzala. Poniewaz emigranci zazwyczaj sa biedni i poniewaz rasizm i nietolerancja religijna sa najbardziej skuteczne w utrzymywaniu spoleczenstwa w obecnej formie, odizolowany Williamsburg zawsze byl zr—znicowany etnicznie. Istnieja tutaj duze i pelne zycia spolecznosci Polak—w, Chasyd—w, Portorykanczyk—w, Murzyn—w i Dominikanczyk—w. Williamsburg zawsze byl interesujacy ze wzgledu na swoich mieszkanc—w, pomimo ich ub—stwa i niemozliwosci wplywania na decyzje polityczne.
Dopiero niedawno, po zasiedleniu poprzednio robotniczych dzielnic Manhattanu przez burzuazje, Williamsburg stal sie przystania dla r—znego rodzaju artyst—w, muzyk—w, malarzy, fotografik—w, pochodzacych z klas wyzszych. Sa oni tak pewni tego, ze system ekonomiczny pracuje dla nich, ze moga sobie pozwolic na tyle tatuazy ile ich dusza zapragnie, nie stajac sie przez to skazani na margines spoleczny. Sa to ludzie, kt—rzy szukaja po prostu tanich mieszkan i kt—rym nie przeszkadza sasiedztwo fabryk i zanieczyszczenia przemyslowe. Wszyscy wola miec tanie czynsze, ale dla niekt—rych ,,tani czynsz'' to 800 dolar—w na miesiac, a dla innych 400 dolar—w. Jezeli nalezysz do klasy sredniej, czyli jesli zarabiasz wiecej niz 30.000 dolar—w rocznie, r—znica pomiedzy 800 a 400 dolarami nie jest taka istotna. Mozesz sobie pozwolic zaplacic wiecej , chociaz oczywiscie wolalbys zaplacic mniej. Ale jesli jestes robotnikiem, emerytem, albo jesli zyjesz z zapomogi ( czyli dostajesz mniej niz 15.000 dolar—w rocznie ) powyzsza r—znica w czynszu jest nie do przeskoczenia. Z trudem mozesz sobie pozwolic na placenie 400 dolar—w, a 800 jest calkowicie poza twoim zasiegiem. Jesli stanie sie tak, ze nigdzie nie bedzie mozna znalezc tanich mieszkan, nie bedziesz mial innego wyjscia jak sie przeniesc do innej dzielnicy.
Tak wiec My, czlonkowie Nowojorskiego Towarzystwa Psychogeograficznego, m—wimy:
LEPIEJ NIECH OKOLICA POZOSTANIE BIEDNA ALE OTWARTA, NIZ BOGATA I ZAMKNIETA!
WIECEJ SMIECI, MNIEJ YUPPISZONîW!
MNIEJ YUPPISZONîW, TO TANSZE CZYNSZE!
25-27 LIPIEC 1998
[AUDIO RECORDINGS]
[BACK ISSUES]
[HOME]
[LINKS]
[SCANNER ABUSE]
[SELECTED TEXTS]
[TRANSLATIONS]
[LETTRIST INTERNATIONAL ARCHIVE] [SITUATIONIST INTERNATIONAL ARCHIVE]